Jak ze sloganem miasta trafić w punkt? I czy musi to być punkt G?
Wyróżniająca się silna marka o pozytywnym wizerunku może okazać się magnesem, który przyciągnie zarówno turystów czy mieszkańców, jak i inwestorów. Ale jak w tej pogoni za wyróżniającym się hasłem nie pogubić się i stworzyć spójny wizerunek, zgodny z założeniami długofalowej strategii miasta?
Bardzo często zdarza się, że slogan reklamowy stanowi rodzaj swoistej gry słownej z odbiorcą. Intryguje, bawi, pobudza do myślenia, budzi pozytywne skojarzenia. Nie zawsze jednak komunikat reklamowy odwołuje się do konkretnej atrakcji miasta czy waloru regionu – tak jak w przypadku haseł „Toruń. Gotyk na dotyk” lub „Gdańsk. Morze możliwości”.
Zdaje się, że owo niejednoznaczne określenie, budujące abstrakcyjne związki znaczeniowe jest najbardziej interesujące i szybciej zapada w pamięć. Weźmy choćby takie slogany, jak „Rybnik. Miasto z ikrą”, „Świętokrzyskie czaruje” czy „Wrocław. Miasto spotkań”.
Slogan nie powinien być banalny, ale ta gra z odbiorcą musi być dla niego zrozumiała. Hasło „Katowice. Centrum nowych form” jest na tyle abstrakcyjne, że może wywołać niezrozumienie. Podobnie rzecz się ma ze sloganem „Floating garden 2050”, które może wprowadzić w zakłopotanie, zwłaszcza jeśli nie zna się założeń strategii Szczecina.
Z kolei hasło „Don’t give up you’re in Kielce” wcale nie musi budzić pozytywnych konotacji. Może oznaczać bowiem, że w tym mieście żyje się beznadziejnie, ale zawsze może być gorzej, więc nie warto się poddawać.
Sporo emocji wzbudziły kilka lat temu pomysły Siedlec na promocję miasta. Zwłaszcza hasło „Siedlce – miasto Ekstazy”, jeśli nie zna się kontekstu i nie wie się, że w tym mieście znajduje się obraz „Ekstaza świętego Franciszka”. Podobnie „Siedlce przeciwne spacerom” – choć intryguje – zestawione na tle spacerniaka siedleckiego zakładu karnego, nie musi wcale wywoływać efektu komicznego.
Aby reklama była skuteczna, adresat musi nie tylko ja zauważyć i zapamiętać nie tylko slogan, ale nazwę marki miasta. Czy w świadomości odbiorców utkwi na dobre reklama promująca Wilno jako „punkt G na mapie Europy”? Jedna z kreacji przedstawia kobietę leżącą w pościeli z nadrukowaną mapą Europy, ściskającą ją w miejscu, gdzie leży Litwa. Napis powyżej brzmi: „Nobody knows where it is, but when you find it, it’s amazing”.
Co ciekawe, sama reklama nie jest nowa. Pomysł powstał dwa lata temu, ale dopiero teraz, gdy kreacje pojawiły się w mediach społecznościowych – i to w czasie, gdy Wilno obchodziło 695. rocznicę założenia – zdobyły ogromną popularność z sieci. Piszę„kreacje” – gdyż projektów było kilka. W tej propozycji uważny czytelnik zobaczy odbijający się w okularach mężczyzny kościół św. Anny w Wilnie.
Jak się domyślacie, projekt podzielił internautów. Są tacy, którzy uznali pomysł za zbyt śmiały, zbyt jednoznaczny. Pojawiły się też niezbyt smaczne propozycje rozwinięcia tej kampanii.
Ale większość internautów chwali pomysł, uważając go za oryginalny i pomysłowy. Autorom projektu – studentom szkoły reklamowej The Atomic Garden w Wilnie – miasto chciałoby w nagrodę przyznać prawo do dożywotniego bezpłatnego korzystania z transportu miejskiego. „Czy widzieliście lepszy plakat turystyczny?” – pyta retorycznie kanał Euronews.
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Który ze sloganów miast w Polsce lub na świecie najbardziej przypadł Wam do gustu, a który jest nieczytelny, niespójny, niezrozumiały albo zbyt banalny?
Dodaj komentarz