Image Image Image Image Image Image Image Image Image Image

Travelmarketing.pl | 19 marca 2024

Scroll to top

Top

3 komentarze

Bloggersgate – naga prawda o influencerach czy przemyślana akcja hotelarza?

Bloggersgate – naga prawda o influencerach czy przemyślana akcja hotelarza?
Piotr Kasperczak

W branży travel o kryzys nietrudno, zwłaszcza w dobie mediów społecznościowych. W ostatnim czasie głośno mówiło się o Willi Karpatia i Gościńcu Graf. Właściciele tych obiektów dobitnie pokazali, jak nie prowadzić komunikacji z gościem. W tym kontekście akcja #bloggersgate wydaje się zupełnie inna. Ale czy na pewno?

Młoda, głupia i ma małe zasięgi

Głośna afera dotycząca niedoszłej współpracy pomiędzy influencerką a właścicielem kawiarni i obiektu pokazuje, jak łatwo ferujemy dziś wyroki, jak szybko potrafimy kogoś osądzić i poddać krytyce, nie znając dokładnie przebiegu sprawy. Czasem wystarczy nagłówek newsa, tweet lub post lub krótki lead na portalu, byśmy mieli wyrobione zdanie na jakiś temat. W ten sposób, siedząc wygodnie przed komputerem, stajemy się ekspertami od wszystkiego – polityki, futbolu, religii, lotnictwa, seksu, alpinizmu i influencer marketingu.

W przypadku Elle Darby dla przeważającej liczby internautów wszystko od razu było jasne. Że youtuberka jest młoda, głupia, niepoważna, że „ma małe zasięgi” i chce coś „wyłudzić za darmo” (sic!), a w końcu – że jest zwykłym pasożytem. Poza tym – cytuję jeden z komentarzy – „wygląda jak plastikowy manekin, świeci cała od nadmiaru szpachli, a usta ma wywinięte, jakby dopadł ją odkurzacz” (pisownia oryginalna, poprawiłem tylko błędy ortograficzne, interpunkcyjne i literówki). Jeśli tak oceniają 22-letnią vlogerkę internauci, to chyba nie ma o czym dyskutować. A jednak spróbuję.

Zacznijmy od początku. Irlandzki hotel Charleville Lodge otrzymał propozycję współpracy od brytyjskiej influencerki, Elle Darby. Vlogerka napisała do właściciela obiektu maila, czy w zamiast za promocję w jej kanałach społecznościowych mogłaby przenocować przez kilka dni ze swoim chłopakiem przed Walentynkami.

Elle dodała w korespondencji, że ma 87 tys. subskrybentów na YouTube i 76 tys. obserwujących na Instagramie. I że podobną propozycję złożyła rok wcześniej Universal Orlando (park rozrywki na Florydzie) i oni byli zadowoleni ze współpracy. I tu sprawa mogłaby mieć swój finał.

Jak (nie) odpowiadać na propozycję influencera?

Wystarczyło, by Paul Stenson, właściciel White Moose Cafe i Charleville Lodge, wysłał w odpowiedzi na propozycje vlogerki maila z krótkim: „nie, dziękujemy, nie jesteśmy zainteresowani współpracą”. Mógł postąpić z klasą, dyskretnie odpowiedzieć drogą mailową i najzwyczajniej w świecie odmówić współpracy i zapomnieć o temacie.

Hotelarz odpowiedział i owszem, ale na swoim fanpage’u, na którym zamieścił treść maila od Elle oraz swój komentarz.

Hotelarz dziękuje blogerce za propozycję i przyznaje, że trzeba mieć jaja, by przesłać takiego maila, ale też nie mieć za grosz szacunku i godności. I pyta retorycznie vlogerkę, kto zapłaci za obsługę, kelnerów, sprzątanie pokoju, pracę recepcji, prąd, ogrzewanie i zużycie wody?

Jemu do głowy by nie przyszło, by prosić o coś za darmo. Na szczęście ma o wiele większe zasięgi w social mediach. W post scriptum ostatecznie dodaje, że ostateczna odpowiedź brzmi: nie.

Stenson zamazał co prawda dane influencerki, ale w taki sposób, że internauci nie mieli żadnych problemów z odszyfrowaniem, kto jest faktycznym nadawcą maila.

Influencerom i internetowym skrytożercom mówimy „nie”

Jak się można domyślać, wokół tej sprawy zrobiła się niezła afera. Internauci podzielili się w opiniach, jednak większość była przekonana, że rację w sporze ma hotelarz, a nie blogerka. Internauci okazali się bezlitośni dla Elle – byli bowiem też tacy, którzy życzyli jej śmierci.

W odpowiedzi na reakcję Stensona influencerka nagrała film, w którym przejęta i wyraźnie zszokowana próbuje odnieść się do zaistniałej sytuacji. Elle Darby opowiedziała o propozycji współpracy, jaką złożyła właścicielowi obiektu. Przyznała, że hotelarz postawił ją w niezręcznej sytuacji, ośmieszając ją i narażając na falę hejtu ze strony internautów. Nigdy wcześniej nie otrzymała tak chamskiej odpowiedzi od marki, której proponowała współpracę.

Youtuberkę wsparło wielu blogerów i vlogerów, co miało swoje przełożenie na liczbę negatywnych komentarzy na profilach kawiarni i hotelu, a także skrajnie niskie oceny, jakie zaczęły pojawiać się na takich platformach, jak Facebook, TripAdvisor, Yelp czy Zomato.

Na odpowiedź ze strony The White Moose Café nie trzeba było długo czekać. Właściciel kawiarni podziękował wszystkim twórcom internetowym za ich „ciężką pracę” w ostatnich dniach i zagroził, że jeśli jakikolwiek bloger czy vloger pojawi się w jego hotelu lub kawiarni, zostanie natychmiast wyrzucony. Polecił też influencerom, by ci znaleźli sobie „prawdziwą pracę”.

Jakby tego było mało, Stenson wrzucił na swój profil fakturę, jaką rzekomo wystawił youtuberce za to, że wypromował ją w mediach. Kwota na fakturze wynosi bagatela 5 mln 289 tys. euro – tak wycenił wartość wszystkich wzmianek o Elle, jakie po wybuchu afery pojawiły się na jej temat w 114 artykułach w 20 krajach i miały dotrzeć do około 450 mln osób. Stenson zaznaczył na rachunku, że płatność możliwa będzie wyłącznie w euro, a zapłatą nie mogą być materiały video. Warto ten akapit zapamiętać, bo wrócę jeszcze do tego, jak bardzo hotelarz przywiązany jest do liczb.

Tymczasem wróćmy na chwilę do Charleville Lodge – obiektu, w którym chciała przenocować Elle Darby.

Skąd te gwiazdki?

W niektórych publikacjach dotyczących #bloggersgate znalazłem dość zaskakujące informacje na ten temat. Gazeta.pl twierdzi, że to bardzo luksusowy obiekt, zaś Antyweb i TVN są przekonane, że to hotel pięciogwiazdkowy.

Warto te rewelacje sprostować: Charleville Lodge jest co prawda hotelem, ale ma jedynie trzy gwiazdki. Do luksusowego obiektu trochę mu jednak brakuje. Skąd więc te pięć gwiazdek, o których rozpisywały się media? Trudno powiedzieć, co autorom artykułów chodziło po głowie. Jedna z najbardziej prawdopodobnych hipotez dotyczy White Moose Café, restauracji hotelowej zarządzanej przez Stensona. Lokal ów chwalił się na swojej stronie, że jest jedyną restauracją na Ziemi, która otrzymała… pięć gwiazdek Michelin.

źródło: archive.org

Nie wszyscy może wiedzą, że twórcy przewodnika Michelin przyznają maksymalnie trzy gwiazdki najlepszym restauracjom. White Moose Café nie ma oczywiście żadnej gwiazdki, a gdy firma Michelin zwróciła im uwagę, by lokal nie podawał nieprawdziwych informacji, Stenson w charakterystyczny dla siebie sposób odpowiedział, że to taki żart i zmienił w tej informacji jeden wyraz – nazwę planety: The White Moose Café is the only 5-Michelin-Star restaurant on planet Mars– można przeczytać teraz na stronie kawiarni.

Strategia Paula v. Stensona

Kontrowersyjne zachowanie hotelarza to jego strategia na pozyskanie ruchu, do czego sam się przyznaje. Dlatego właśnie w dość specyficzny sposób reaguje i odpowiada na komentarze. Oto kilka przykładów.

W sierpniu 2015 roku Paul Stenson na swoim profilu facebookowym zwrócił uwagę weganom, że jego lokal nie ma „50 tysięcy pozycji w menu, które pasowałyby do ich dziwacznych wymagań dietetycznych”. Jak się można było spodziewać, post ten wywołał oburzenie wśród społeczności wegańskiej.

Wobec pojawiającej się fali krytyki i ogromu negatywnych komentarzy w social mediach, Stenson jednoznacznie oświadczył, że od teraz, jeśli jakiś weganin przekroczy próg jego lokalu, zostanie zastrzelony. Potem „przeprosił” wszystkich wegan, za ten sarkazm, który mógł ich obrazić. Dlatego nie będzie do nich strzelał. Po prostu umieści truciznę w ich jedzeniu. A jako post scriptum do tego postu załączył dwa znamienne słowa: „F ** k you”.

Posty Stensona wywołały lawinę negatywnych komentarzy i najniższych ocen w serwisie Yelp. Oburzeni internauci utworzyli nawet grupę na Facebooku „People Against the White Moose Café”. Chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko obrażaniu gości przez kontrowersyjnego managera restauracji.

Kilka miesięcy później, gdy jedna z klientek napisała, że była rozczarowana tłustym jedzeniem w jego lokalu, właściciel The Moose Cafe w odpowiedzi na jej komentarz opublikował na Facebooku zapis z kamery z jej wizerunkiem, z dopiskiem: „If you are not happy with your food, tell us AT THE TIME and whatever you do, DON’T F***ING EAT IT”.

Na początku 2016 roku Stenson zamieścił kolejny niebanalny post na Facebooku. Poinformował w nim rodziców, że jeśli ci nie będą w stanie zapanować nad swoimi krzyczącymi i płaczącymi dziećmi, będzie im dodawał valium do soku owocowego.

Z kolei w lutym 2016 Stenson zaczął żartować sobie z jednego z pracowników, który był Brazylijczykiem i miał spore problemy z angielskim (ponoć zamiast słowa „kitchen” wciąż wymawiał „chicken”). Tym samym naraził się Brazylijczykom mieszkającym na Wyspach, którzy oskarżyli go o ksenofobię i przypuścili szturm na jego kanały społecznościowe. W odpowiedzi na negatywne komentarze i niskie opinie Stenson zamieścił post, w którym zaproponował wszystkim bezpłatną depilację brazylijską (która polega na całkowitym usunięciu owłosienia z miejsc intymnych) w zamian za każdą pięciogwiazdkową ocenę jego lokalu wystawioną w ciągu najbliższych 24 godzin. Zabieg zostanie oczywiście przeprowadzony bezpłatnie w… kurczaku (tu aluzja do przekręcanego słowa „kitchen”).

Osobom, które w jego lokalu narzekały na zbyt głośną muzykę, Stenson radził na Facebooku, by nosili nauszniki. Albo proponował też inne rozwiązanie: „Next time I suggest not sitting right beside a f***ing speaker”.

We wrześniu 2016 roku restauracja znów zasłynęła kontrowersyjnymi uwagami pod adresem swoich klientów. Paul Stenson postanowił wprowadzić zakaz karmienia piersią w swojej restauracji. Innym pomysłem był akrobatyczny konkurs karmienia piersią nago, który miałby się odbyć na trawniku przed restauracją. Osoba, której uda się nakarmić dziecko piersią, stojąc przy tym na głowie, zwycięży i otrzyma darmowy lunch.

Tym razem gorąca dyskusja, w którą włączyli się także dziennikarze, przeniosła się na twittera.

Dziennikarka i reporterka Suzanne Campbell zacytowała słowa Stensona wypowiedziane w radiu NewsTalk: „Jeśli chcesz karmić piersią, idź do swojego samochodu lub publicznej toalety”.
Do tej sytuacji odniósł się wkrótce Tom Doorley , dziennikarz i krytyk kulinarny, który napisał wprost: „The White Moose Café. Zapamiętaj tę nazwę. I unikaj tego miejsca”.


Na sugestię dziennikarki, że teraz tylko bezdzietni hipsterzy pewnie będą mile widziani w White Moose Café, Stenson odpowiedział, że ma dość starych nudnych pryków, takich jak ona. I zasugerował jej: „Keep those tits in ya hear me?”

Mniej więcej w tym samym czasie Stenson poinformował klientów, że jeśli chcą zamawiać jedzenie bezglutenowe, muszą przynosić ze sobą zaświadczenie od lekarza, że chorują na celiakię. Poza tym – jego zdaniem – jedzenie bez glutenu to jakaś głupia i bezsensowna moda. Kontrowersyjny wpis spotkał się z jeszcze większą falą krytyki, także ze strony osób, które nie tolerują glutenu i chorują na celiakię. Na uwagę Megan Ryan, że jego komentarze są nieprofesjonalne, odpowiedział.

‚Of course they are unprofessional. That’s what makes them fun. This is social media, Megan Ryan! It’s not supposed to be professional.’

Ale efekt został osiągnięty. Po aferze z glutenem Stenson znów mógł pochwalić się liczbami. „Nasza mała kawiarenka w północnym Dublinie została zaprezentowana w 43 artykułach na całym świecie, pojawiliśmy się w 14 różnych programach radiowych i telewizyjnych w wielu krajach” –  napisał na swoim profilu. Dalej dodaje, że dzięki temu zyskał 25 tysięcy nowych fanów, a lokal nigdy jeszcze nie cieszył się tak dużym zainteresowaniem”. Nie omieszkał też napisać w post scriptum: „’P.S. You’re still ******* idiots.”

Za każdym postem ukrywa się 100 procent strategii

Choć Paul Stenson obraził się na wszystkich blogerów i vlogerów i w zasadzie zanegował jakiekolwiek atuty i potencjał influencer marketingu, sam na swojej stronie zachęca inne marki do współpracy i możliwości reklamowania się na Snapchacie, chwaląc się przy tym dużymi zasięgami. Mało tego, irlandzki hotelarz od pewnego czasu prowadzi też swojego prywatnego bloga. Stenson oczywiście uważa, że to nie blog, tylko bog (co ma w brytyjskim dość ciekawe konotacje). Po co go założył? Poniżej poznacie odpowiedź:

In this bog I’ll be writing about the various different events that took place in my life that have shaped me to become the mad fucker that I am today.

Zdaje się, że te kontrowersyjne wpisy mają jeden cel – zwiększać zasięgi i ruch, zgodnie z zasadą, nieważne, co mówią, ważne, że mówią. Sam uważa się za profesjonalistę w social mediach, może dlatego tak bardzo oberwało się niedoświadczonej Elle Darby. „To jest po prostu wielka gra. I gram w nią, żeby zarabiać pieniądze” – powiedział Peterowi Knauchowi z jetz.de.

W rozmowie z niemieckim dziennikarzem w końcu przyznał, że prośba Elle Darby była dla niego doskonałą okazją, by zrobić z tego medialną burzę. Za każdym postem ukrywa się 100 procent strategii – konkluduje. Nadal jednak twierdzi, że influencerka powinna mu podziękować za to, że rozsławił jej bloga.

Stenson od dziecka marzył, by zostać artystą estradowym. Chciał występować, robić show, mieć swój program telewizyjny. A tak jest 37-letnim managerem hotelu, który 15 lat temu przejął od swoich rodziców. I wykonuje jedną z najnudniejszych prac, jaką można sobie wyobrazić. Tak przynajmniej twierdzi. Ale czy to prawda, czy to kolejny żart? Bo tu wszystko jest żartobliwe i kontrowersyjne. Wystarczy spojrzeć na menu, w którym jest wiele niebanalnych porad (np. jeśli cierpisz na nietolerancję glutenu, udaj się do dobrego psychiatry) napisy przed wejściem, stojące na barze kule, w których znajdują się „popioły wegan” i „łzy blogerów” czy sklepik z pamiątkami (gdzie kupić można m.in. koszulki z motywami #bloggersgate).

Podsumowanie

W jednej kwestii zgadzam się z Paulem Stensonem. Kiedy mówi, że istnieją dwa rodzaje influencerów: profesjonaliści i amatorzy. Niezależnie, jaki influencer składa propozycję marce, wystarczyło mu odpowiedzieć krótkie „nie”. Hotelarz świadomie zrobił z tego shitstorm, mimo że Elle (cokolwiek by nie powiedzieć o jej wieku, tematyce vloga, zasięgach, aparycji) nie szantażowała hotelu, nie „gwiazdorzyła”, nie poddała w wątpliwość wartości czyjejś pracy.

Trzeba więc odróżnić humor, zabawę, frywolne żarty od złośliwych uwag, prowokacji, kontrowersyjnych postów, pełnych inwektyw i przekleństw. Można wykazywać się poczuciem humoru, ale warto robić to profesjonalnie, z kulturą, nie obrażając nikogo i nie przekraczając granicy dobrego smaku lub po prostu zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Martwi też to, że hotelarz – osoba, która powinna być wyjątkowo wrażliwa na komentarze w mediach społecznościowych – sama w sposób bardzo kontrowersyjny wykorzystuje te kanały i gra na emocjach innych. Dziwne, że tak wiele osób, które chętnie komentowały sprawę, tego drobnego szczegółu nie zauważyło.

Jan Sztaudynger napisał kiedyś, że złe słowo zastąpić umie bombę atomową. Smutne, jest to, że są tacy, którzy próbują jeszcze na tym zarobić. Ale chyba największym zmartwieniem jest liczba osób, którym taka komunikacja odpowiada, którzy chętnie biją brawo, dają łapki w górę i z nieskrywaną satysfakcją hejtują osoby wskazane przez swojego internetowego idola.

Piotr Kasperczak - trener i dodarca z zakresu marketingu internetowego w turystyce. Ojciec-założyciel TravelCampu (pierwszego w Polsce barcampu dla branży turystycznej i sektora horeca), koordynator wielu projektów edukacyjnych (m.in. Travel 2.0, Profitroom on Tour), autor bloga TravelMarketing.pl. Od wielu lat związany z branżą turystyczną, szkoli hotelarzy i doradza wielu markom turystycznym w zakresie skutecznej promocji w internecie.

Comments

  1. Z tym luksusowym hotelem to chyba zaczęło się od tego, że portal z 30 mln polubień na Fb (LADbible) tak go określił, może po prostu dla zwiększenia atrakcyjności artykułu. Zresztą ani tam, ani w większości miejsc, które opisywały tę sprawę, nie padała nawet nazwa hotelu. Potem widocznie mało komu się chciało sprawdzać co jest prawdą. Paul Stenson zresztą też wszędzie tylko pisał o kawiarni, a nie samym hotelu (łącznie z koszulkami z „I demanded freebies at The White Moose Cafe”), mimo że przecież współpraca miała dotyczyć noclegu. Widać na czego wypromowaniu mu najbardziej zależy.

    Najdziwniejsze i mocno przykre jest to, że te chamskie wypowiedzi zebrały aż taki poklask, tym bardziej że były bezpodstawne. #Bloggersgate w sumie najwięcej prawdy powiedziało nie o influencerach, a o społeczeństwie…

    A i jeszcze Stenson ten słaby hotelik próbuje wypromować w żałosny sposób, umieszczając takie informacje: „If you try to steal the hairdryer from your room, you’ll be in for a little surprise. There is an explosive device installed in the inner wall of the hairdryer chamber. If you attempt to remove it from the room, the anti-theft system at the front door will detect the hairdryer in your bag and detonate the explosives (without warning), killing you, and anyone around you.”

  2. @Rafał
    Nie od dziś można mieć wrażenie, że „chamy” wypływają na wierzch. Wiele osób wyzbywa się wstydu – zaczyna się od drobnych spraw np. przekleństw w grach on-line, potem chamstwo w socjalmedia na prywatnych kontach i potem już jest z górki. Łatwo płynąć w nurcie szamba, dowartościowywać się mieszając innych z błotem… a dbanie o innych, myślenie samodzielne, czy ocena faktów – to strasznie męczy.

  3. sylwia

    Panie Rafale, z uwagą przeczytałam artykuł i mam podobne odczucia do całej sytuacji, co Pan. Przeraża mnie to, że są tacy ludzie, jak Paul Stenson, którzy wykorzystują innych, by rozgłosić swój hotel/lokal/firmę. On zarabia, to fakt, ale kompletnie nie patrzy na uczucia ludzi, których atakuje. Nie podoba mi się to, że rozgłos jest kosztem innych ludzi…. Nie mówiąc już o tym, że nie rozumiem, jak ktoś może reagować (i to tak agresywnie) na te jego głupie zaczepki…

Dodaj komentarz